Piosenkarka ubrana była w charakterystyczny niebieski uniform z plakietką z imieniem „Lana” i spokojnie obsługiwała klientów, nalewając kawę i rozmawiając z nimi, jakby to był zupełnie zwyczajny dzień w pracy.
Nie była to żadna zaplanowana akcja promocyjna ani element kampanii reklamowej. Jak później wyjaśniła sama artystka, spędzała czas w okolicy i postanowiła spontanicznie dołączyć do codziennego życia mieszkańców, chcąc poczuć atmosferę małego amerykańskiego miasteczka. Dla wielu fanów ten gest idealnie oddaje jej charakter - skromny, nieco ekscentryczny i pełen nostalgii za prostymi rzeczami.
Nagrania z Waffle House błyskawicznie obiegły media społecznościowe, zbierając tysiące komentarzy. Jedni nie dowierzali, inni byli zachwyceni jej naturalnością i dystansem do własnej sławy. W świecie, w którym większość gwiazd dba o perfekcyjny wizerunek, Lana Del Rey po raz kolejny pokazała, że potrafi zaskoczyć w najprawdziwszy, ludzki sposób.
Rozmowy na Facebooku